9 czerwca 2014

Maaaamo, NIEEEEE!!!

Maaaamo, NIEEEEE - czyli dwulatek w akcji. W bardzo męczącej akcji. Ostatnie dwa tygodnie to ciągła walka.  W lewym narożniku stoi charakterny, wiecznie próbujący postawić na swoim dwulatek, a w prawym zmęczona i zrezygnowana matka, która z dnia na dzień ma już coraz mniej cierpliwości. 


Wcześniej Mały jeszcze jako tako się słuchał, wykonywał polecenia. Były gorsze dni, ale zdarzały się też takie, że był nawet całkiem grzeczny. Teraz takie dni się już nie zdarzają. Jest po prostu katastrofa po oporach! Dzień do dnia podobny. Zawsze tak samo nieznośny, wrzeszczący, niesłuchający się. Wszystko robi na przekór i patrzy się matce głęboko w oczy, żeby przypadkiem nie myślała, że to było niechcący. Chce mu się siusiu, ale za żadne skarby nie chce wejść do kibelka. Jest głodny, ale nie chce usiąść przy stole i zjeść. Chce iść na spacer, ale nie zamierza zakładać butów i gdy przychodzi moment wyjścia, ucieka po całym mieszkaniu. Jest śpiący, ale nie będzie kładł się do swojego łóżeczka. Chce się kąpać, ale nie zamierza się rozbierać. Przykłady można by wymieniać bez końca. Kilkanaście razy dziennie w napadzie złości rozrzuca zabawki, uderza rękami o meble, zaciska mocno zęby i z obłędem w oczach wyszukuje jakąś nowość do zbrojenia. Tak, żeby nudno nie było. A w przerwie między tym wszystkim łazi za matką i jęczy, nie potrafiąc wyartykułować o co konkretnie mu chodzi. Bo nie chodzi o nic, robi tak po prostu, żeby zaznaczyć swoją obecność. A te sceny z boku obserwuje jego młodsza siostra, która powoli zaczyna powtarzać jego zachowania. Rozrzuca w podobny sposób klocki, rzuca niektórymi rzeczami. Widzi brata i papuguje po nim, a że to nie są czynności godne naśladowania... no nie wytłumaczysz.

Czasami Ann dzielnie to znosi, nie przejmując się zbytnio ani bałaganem, ani klockami DUPLO, niezmiennie wbijającymi się w stopy, podczas próby zrobienia choć kilku kroczków, ciągłego dobijania się do drzwi łazienki i szarpania za klamkę. Ani porozrzucanym i porozrywanym w drobne kawałeczki papierem toaletowym, ani też pomazaną flamastrami gębą syna, który podpatrując malującą się ciocię, postanowił zrobić sobie fantazyjny makijaż. Ani też wymemłanymi i rozgniecionymi kanapkami, które zamiast trafiać do brzucha pokrywają stolik dziecięcy, ubranko i trochę podłogi. Ani też wielką kałużą wody na podłodze, w której syn postanowił zrobić pranie ciuszków swojej siostry, tych które chwilę wcześniej zostały uprasowane przez Ann. Porozsypywane jedzenie w kuchni, powywalane ubrania z szafy. Jak to możliwe, przecież jeszcze wczoraj nie dosięgał do tej półki a dzisiaj już się wspiął po krześle? Czasem Ann dzielnie powtarza pod nosem, że to tylko dzieci. Ale zdarza się, że dzień taki staje się dla niej koszmarem, wewnętrzną walką z samą sobą, żeby się opanować, uspokoić. Żeby nie dać się ponieść nerwom i zamiast potrząsnąć dzieckiem, wydzierając się na nie, bardzo spokojnie lecz stanowczo powtórzyć po raz 568409720, żeby posprzątało, albo że tego czy tamtego nie wolno. I jak tu być normalną?!

3 komentarze:

  1. Och Ann... nie musialam czytac calego postu,bo u mnie w domu to samo...tylko,ze Starszak ma prawie 3 lata...a tu wakacje zaraz,a on taki niepokorny..... grrrr...a Mlodszy nie jest lepszy... dzielnie nasladuje brata :/
    Sil zycze Tobie i sobie tez...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może na wakacjach będzie Wam lepiej? Tyle atrakcji dookoła, że nie będzie czasu na nudę i łobuzowanie :)

    OdpowiedzUsuń