14 marca 2013

Ulubione wielkie okno

Ann bardzo lubiła budzić się w tym miejscu w letnie poranki. Leżała na wielkim małżeńskim łożu beztrosko się przeciągając. Swoje pierwsze spojrzenie po przebudzeniu skierowała w stronę okna. Nie było to zwyczajne okno. Było bardzo duże, dwuskrzydłowe, pozbawione szczebelków, które zazwyczaj rozdzielają szklaną część. Była duża szyba, przez która widziała połyskujące promienie porannego słońca na błękitnym niebie. Na widok za oknem składała się w pierwszej kolejności droga a zaraz za nią pola i łąka a także domy widoczne gdzieś w oddali. Centralnie na przeciwko okna rosło okazałe drzewo. Ann nie wiedziała co to za drzewo, ale bardzo je lubiła.

Powoli wygramoliła się z łózka poprawiając wilgotną od gorąca koszulkę. Podeszła do okna i je otworzyła wpuszczając do pokoju przyjemny zapach lata. Z przymkniętymi powiekami wciągnęła świeże powietrze do płuc, nasłuchując odgłosów wsi, które tak bardzo różniły się od miejskich towarzyszących jej na codzień. Te były milsze dla ucha i wzbudzały w niej spokój.

Spojrzała na łóżko, w którym leżał do połowy odkryty On. Jego nagi tors poruszał się miarowo w górę i w dół, a z ust wydobywały się ciche pomruki. Spał. Tuż obok na nocnej szafce stały w nieładzie: szklanki, pusta butelka po alkoholu i do połowy wypalona gruba fioletowa świeca zapachowa. Uśmiechnęła się do siebie na samą myśl o wczorajszym wieczorze. Czuła się błogo i szczęśliwie. Z ochotą wróciła do łóżka, żeby po ciuchutku położyć się z powrotem obok Niego.

Tak było siedem lat temu. Ann z uwielbieniem i tęsknotą wspomina te czasy. Była wtedy taka młoda i beztrosko zakochana, dzięki czemu jej życie w tamtym momencie było szybkie, niezależne i pełne szalonej namiętności wymieszanej z pożądaniem.

8 marca 2013

Kochani rodzice

Po wczorajszej, kolejnej zresztą awanturze w Ann coś pękło. Żal i rozgoryczenie wzbierały się w niej już dużo, dużo wcześniej. Kiedy to się zaczęło? Jak mogło się tak zepsuć? Jej ukochani rodzice, z którymi zawsze miała dobre relacje a czasem nawet bardzo dobre, stali się teraz osobami, z którymi nie ma ochoty w ogóle rozmawiać. Jednak jest to mocno utrudnione, z racji wspólnego mieszkania...

Jej emocje to jedna wielka mieszanina. Obecnie najczęściej czuje w stosunku do rodziców złość i niechęć, co za każdym razem kończy się ogromnym poczuciem winy i falą wyrzutów sumienia. Przecież chcą dla niej jak najlepiej, nie chcą sprawiać jej przykrości ani jej denerwować, nie chcą się wtrącać ani ingerować w jej życie. A Ann nie chce żywić do niech tylu negatywnych uczuć, jakie od kilku miesięcy w niej dojrzewały i obecnie dają mocno o sobie znać... Oni nie chcą, ona nie chce - a jednak to wszystko się dzieje. 

Ann na spokojnie próbuje zrozumieć skąd taka sytuacja. Gdy Ann patrzy na swoją mamę, widzi nieszczęśliwą kobietę. Kobietę, która chyba nie ma świadomości, jak bardzo jej życie jest smutne. Jej twarz jest poorana głębokimi zmarszczkami i pożółkłe a miejscami nawet brązowawe zęby spowodowane kilkudziesięcioma latami palenia. Zupełnie o siebie nie dba, chodzi w tych samych, zniszczonych ubraniach już od wielu lat, niektóre buty ma nawet dziurawe, ale jak to ona twierdzi "są wygodne", więc nadal w nich chodzi. Wygląda bardzo źle. Gdy czasem w delikatny  sposób sugeruje się, że jej ubrania i obuwie nie nadają się do chodzenia, to ciężko się obraża. Ma problem z robieniem zakupów. W ogóle nie chodzi do żadnych sklepów, a gdy już jest na siłę wyciągnięta do centrum handlowego, żeby sobie coś kupiła, to jest wtedy w jakimś szoku, nie wiem w którą stronę chodzić, jak się zachować i chce jak najszybciej wrócić. Gdy dostanie jakiś prezent, nieważne, czy to ubranie, czy ozdobne filiżanki, lub kosmetyki - nie używa, co nie jest przyjemną sprawą dla osoby prezentującej. I tak już od wielu lat, wciąż ten sam jaskrawo różowy odcień szminki grubo nałożony na usta, który zupełnie nie pasuje do kobiety w jej wieku, do tego nierówno narysowane czarne również za grube kreski pod oczami. Z jednej strony, to tylko wygląd, jednak w dzisiejszych czasach wiele on może powiedzieć - szczególnie o kobiecie. Nie dba o siebie, ani o wygląd, ani o zdrowie. U lekarza nie była już wiele lat i każda prośba Ann o to, żeby poszła się przebadać kończy się obrażaniem. 

Kolejną sprawą jest to w jaki sposób mama Ann jest traktowana przez swojego męża. Z jednej strony można by rzec, że to nie jej wina. Jednak Ann uważa, że to jest jej wina. Przez tyle lat pozwalała sobie na coraz gorsze traktowanie i to tylko się teraz potęguję. Nigdy się nie sprzeciwia woli męża, nigdy nie potrafiła postawić na swoim. Ojciec Ann a jej mąż, to mocno despotyczny człowiek borykający się, od kąd Ann pamięta, z problemem alkoholowym. Ale tylko Ann to tak nazywa, bo nikt w domu nawet nie śmiał by mu tego zarzucić. Jednak fakty jednoznacznie wskazują, na to że ojciec jest alkoholikiem. Z roku na rok jego zachowanie jest też coraz bardziej agresywne, szczególnie to swojej żony, ale to dlatego, że ona się nie broni. A to typ człowieka, który uwielbia kopać leżącego. Tak więc odnosi się do swojej żony bez okazywania szacunku, ciągle ją oszukuje, rzadko kiedy potrafi się do niej zwrócić normalnie (nie mówiąc już o miłej wypowiedzi). Jego ton w stosunku do niej jest wiecznie pretensjonalny i nastawiony na rozszczenia. A ona potulnie to przyjmuje, udając że wszystko jest w porządku. Nigdy nie zwróci uwagi, czasem sama przeprosi - nie wiadomo za co. Ann też czasem próbuje tak traktować, ale ona sobie na to nie pozwala. W kilku ostrych słowach, szybko daje ojcu do zrozumienia, że z nią tak sobie pogrywać nie może. Ann jest przykro jak codziennie patrzy na ojca, który nie szanuje jej matki i poniża ją swoimi wypowiedziami przy każdej lepszej okazji. Z jednej strony żal jej matki, ale z drugiej jest na nią wściekła, że sobie pozwoliła na takie traktowanie. Do tego wychowywała swoje dzieci, jak każda matka, czyli chcąc dla nich jak najlepiej. Jednak w tym pragnieniu trochę się pogubiła, bo zamiast nauczyć ich zaradności, to wszystko za nich robiła. I nie tylko gdy byli dziećmi. Za swojego syna, który o zgrozo w tym roku skończył 30 lat, do tej pory po kryjomu robi pewne czynności. Jej dzieci nigdy nie były nauczone porządku, tego w jaki sposób sprzątać, czy pomagać w domu. Ann w pewnym momencie sama zaczęła się tego uczyć, ale w większości nauczyła się tego pod wpływem męża, natomiast jej brat do tej pory, gdy matka zacharowuje się sprzątając, to leży na kanapie i gra w play station. Nigdy nie zaproponuje pomocy, a co gorsza mama tego od niego nawet nie oczekuje... 

Dlatego wszystko się tak skomplikowało. Mama była zawsze dla Ann najbliższą osobą, jednak ostatnio jej uczucia mocno się zmieniają. Nadal ją kocha, ale ma jej dosyć. Ma dość rodziców, teściów, brata i jego żony. Ma dosyć patrzenia na czyjąś krzywdę i zastanawiania się jak pomóc. Próbowała czasem rozmawiać z mamą, ale ona tego wszystkiego nie widzi. Albo żyje w nieświadomości, albo udaje. A Ann ostatnio bardziej niż zwykle działa to na nerwy. 

Do tego dochodzą drobnostki we wtrącaniu się w jej relacje z mężem i wychowanie syna i nazbierało się. Ann przestałą dusić w sobie i dochodzi do wielu kłótni i sprzeczek. A teraz jest jej zarzucane chamstwo. Może i jest chamska, nie potrafi tego obiektywnie ocenić. Ona po prostu nie godzi się na pewne sprawy. Nie daje sobie wejść na głowę. A może to hormony ciążowe. A może Ann zwariowała? Wszyscy ją denerwują, każdy robi coś nie tak. Z jednej strony teściowie, na których wiecznie narzeka, teraz rodzice? Dobrze, że ma męża, z którym dobrze sobie wiele spraw poukładali, z którym dbają o siebie i codziennie starają się wspierać siebie nawzajem. Ann kocha go całym sercem. Szczególnie teraz kiedy czuje się tak źle z tymi wszystkimi emocjami, które żywi do najbliższych. Ann codziennie marzy o tym, żeby się gdzieś wyprowadzić. Żeby sobie mieszkać gdzieś z mężem i dziećmi. Żeby mogli sobie zorganizować prowadzenie domu i wszystko inne po swojemu, a nie żyć pod czyjeś dyktando i patrzeć na to jak matka niszczeje deptana przez ojca. A może i oni, gdy będą skazani tylko na siebie odżyją trochę? Ann ma nagdzieję, że kiedyś - w niedalekiej przyszłości jej marzenia się wreszcie spełnią.