30 listopada 2012

Nocne rozboje małego ŁejŁeja

Ann opada z sił. Ciągle jest niewyspana, do tego doszło przeziębienie... no i ciąża. Snuje się po domu w dresie naciągniętym na piżamę. Przy gwałtowniejszych ruchach kręci jej się w głowie. Zastanawia się czasem ile tak wytrzyma. Przecież to dopiero początek, a ona już nie ma siły nosić syna na 4 piętro. A wiadomo, że będzie jeszcze gorzej... Do tego wszystkiego doszło jeszcze jedno. Mały ŁejŁej nie chce w nocy spać!

Mniej więcej od ukończenia 4 tygodni Mały ku zadowoleniu rodziców zaczął odróżniać dzień od nocy. Zawsze był duży kłopot z zaśnięciem na noc, ale gdy już się udało go uśpić to dobrze spał. Budził się właściwie tylko na karmienie. A później gdy miał 2 miesiące to już go na to karmienie trzeba było budzić, a poza tym sam nie przerywał nocnego snu. Jakieś 1,5 miesiąca temu rodzice postanowili zrobić pierwszy krok w stronę samodzielności ŁejŁeja i przeprowadzić jego łóżeczko do drugiego pokoju. Przeszło to dosyć bezboleśnie. Budził się po kilka razy na noc, ale wystarczyło dać mu kilka łyczków herbatki i bezproblemowo zasypiał.

A teraz? Teraz ŁejŁej oszalał! Budzi się jakieś 15 razy w ciągu jednej nocy i co gorsza nie chce w ogóle spać. Drze się w niebogłosy i dopóki się do niego nie przyjdzie nie przestaje. Żadne przetrzymanie, na zasadzie wypłacze się i przestanie - nie wchodzi w grę. Zdesperowani rodzice nawet tego próbowali. Gdy przychodzą do niego w nocy, dosyć szybko się uspokaja i uwaga: leży wpatrując się podejrzanie spokojnym, jakby nawet nieobecnym wzrokiem w COŚ. No właśnie tylko w co? Czy to sufit, czy wiszące nad łóżeczkiem zabawki? A może on tam coś innego widzi? Jakieś duchy? I leży tak spokojniutko, ale gdy tylko Ann lub jej mąż podnoszą się z krzesła stojącego przy łóżeczku aby skierować swoje na wpół żywe [-domagające się snu ciało do swojego pokoju i upragnionego łóżka, spokojny nastrój łejŁeja w 1 sekunde przeradza się w histeryczne i piski. I tak w kółko. Wracają, myślą, że jest już OK, na paluszkach próbują opuścić pokój i gdy już prawie naciskają na klamkę, jazda zaczyna się od początku. Siedzenia przy łóżeczku stają się coraz dłuższe i dobijają już nawet do półtorej godziny. A ŁejŁej wcale nie wygląda na śpiącego... o Co tutaj chodzi? Czy to jakiś demon w niego wstąpił? A może słowa teściowej się sprawdzają, która uważa, że dopiero Chrzest wypędzi z dziecka diabła?
Efekt tego jest taki, że zarówno Ann jak i jej mąż są na maksa niewyspani, cały dzień chodzą rozdrażnieni i zmęczeni. Jak sobie z tym poradzić?

15 listopada 2012

Najbliższe kilka dni

Dzisiaj jest czwartek. Jutro Ann wyjeżdża do Wieliczki na weekendową imprezę firmową męża. Oznacza to, że znowu muszą swojego Bąbelka zostawić... no właśnie znowu...
Bąbel pojechał z mężem zaldwie 2,5h temu do teściów, ale Ann już to przeżywa. Łzy stoją jej w oczach, a w gardle tkwi wielka gula. Nie zobaczy go przez następne 3 dni! To ich najdłuższa rozłąka odkąd mały się urodził. Ann jest tak strasznie przykro. Wcale nie chce tam jechać. Wie, że nie będzie się dobrze bawić, poza tym tak bardzo tęskni za małym. Mimo, że go tu nie ma ciągle podświadomie słyszy jego pojękiwania, płacz, czasem śmiech. Coś ją ściska w klatce piersiowej. Ciężko jej oddychać. Nie chce już go zostawiać.
Ma tylko nadzieję, że będzie mu tam dobrze i że nie zatęskni za nią. Że jest jeszcze za malutki na płakanie za mamą. Oby, bo tego by już nie zniosła.

9 listopada 2012

Niespodzianka


Jutro wielki dzień. Ann już od wielu tygodni go planowała. Dzisiaj kiedy zostało już tak niewiele czasu, martwi się. Chciałaby, żeby wszystko się udało, żeby każdy był zadowolony.
W tym tygodniu we wtorek jej mąż skończył 30 lat. Jako, że Ann zawsze była słaba w robieniu mu prezentów, a o niespodziankach już nawet nie mówiąc, postanowiła to zmienić. Po pierwsze dlatego, że to wyjątkowe urodziny bo TRZYDZIESTE! Po drugie, pierwsze urodziny męża, jako tatusia a trzeci powód wyszedł niedawno i jest nim maleńkie ziarenko zamieszkujące jej brzuch...
Zresztą Ann zawsze skrycie marzyła, że ktoś kiedyś dla niej urządzi imprezę-niespodziankę, ale jakoś się nie złożyło, więc postanowiła zrobić to dla męża. 



Więc dzisiaj po południu Ann wysłała synka razem z mężem do teściów. Powiedziała, że chce całą sobotę poświęcić na pisanie pracy magisterskiej i musi mieć spokój. Umówiła się też z mężem, żeby wrócił na wieczór sam, żeby mogli we dwójkę pójść na romantyczną kolację do knajpy (dziwne, że uwierzył, przecież oni nigdy tego nie robią...) Dodatkowo Ann wyprawiła swoich rodziców na weekend do Kazimierza Dolnego, żeby mieć gdzie urządzić imprezę - niespodziankę. Gdy tylko jej mężczyźni opuścili mieszkanie Ann pojechała kupić wszystkie potrzebne produkty spożywcze. Ku jej zaskoczeniu zajęło jej to prawie 4 godziny! Jej wycieczka po markecie obfitowała w silne mdłości i duszności. Dodatkowo kupiła więcej niż jest w stanie unieść, więc o mało nie zemdlała wnosząc zakupy na górę. W pewnym momencie bardziej je ciągnęła niż niosła, czego efektem było zgubienie puszki z brzoskwiniami. To oczywiście nie koniec, bo po wtarganiu ciężkich toreb Ann zabrała się za przygotowanie kilku potraw. Ahhh... Tyle godzin na nogach.


Przez cały okres snucia planów odnośnie menu jutrzejszej imprezy i tego jak to wszystko zorganizować, Ann czuła przyjemne kłucie w brzuchu. Była zadowolona, że zrobi coś TAKIEGO dla męża, że w ten sposób będzie mogła mu pokazać jak bardzo jej na nim zależy, jak wiele się zmieniło od kiepskiego okresu w ich związku, który miał miejsce przecież tak niedawno. Który był dla niej błędnym kołem, z którego bała się, że się nie wydostaną.


A dzisiaj? Dzisiaj Ann jest zmęczona do granic możliwości, rozkojarzona, na niczym nie może się skupić. Do tego skrycie popłakuje sobie tęskniąc za swoim Bąbelkiem, który dzisiaj jest podobno marudny i nie za bardzo chce jeść. Tak bardzo chciałaby go przytulić, pogłaskać, dać ciepłego buziaczka w pulchny policzek. Poza tym przeraża ją ogrom rzeczy, które sobie zaplanowała na jutro do zrobienia i to jak będzie przebiegał wieczór. Czy nie będzie drętwo. Czy mężowi się spodoba, czy przyjedzie w odpowiednim czasie jak już wszyscy będą. I czy wiecznie doskwierająca Ann "choroba lokomocyjna" pozwoli jej na samodzielne zorganizowanie tego wszystkiego i dobą zabawę wieczorem?
OBY!!!