27 lutego 2014

Tłusty czwartek dla malucha

Dla Ann to pierwszy tłusty czwartek od dwóch lat, w którym bezkarnie może sobie pozwolić na pączka... Dwa poprzednie tłuste czwartki przypadały akurat na okres każdej z jej ciąż, które to były obciążone cukrzycą ciężarnych. Mogła wtedy tylko obserwować wszechogarniające szaleństwo na punkcie pączków i innych pyszności... a sama musiała zadowolić się ... brukselką i gotowaną piersią z kurczaka. No cóż łatwo nie było!

23 lutego 2014

Historyczne zwycięstwa

Podczas ostatnich dwóch tygodni serce Ann urosło. Często mocniej biło, dzięki adrenalinie, której w tym okresie miała aż nadto. Raz za sprawą rozczarowania innym razem wielkiej radości. Za każdym razem rozpoczynało się tak samo. Najpierw nadzieja kołatająca się gdzieś w niej bardzo głęboko, wyrażana przez nieśmiałe myśli: a może się uda? Później silna ekscytacja napędzana adrenaliną... a później - no to już w zależności od wyniku. Albo zawód, zrezygnowanie i szybko zgaszony płomień nadziei, albo przeciwnie... ogromna radość, szalone okrzyki jeeeeeee!!!!!!... czasem nawet łzy szczęścia.  Ann zawsze uwielbiała i do tej pory uwielbia takie emocje - sportowe emocje, bo mowa tu o zakończonych dzisiaj Zimowych Igrzyskach Olimpijskich. 


18 lutego 2014

Przekleństwo czterech pięter

Kilkanaście minut. Tyle zajmuje Ann ubranie siebie i dzieciorów w grube kurtki i kombinezony, zamontowanie młodszego z nich w foteliku-nosidełku i wypchnięcie całego towarzystwa za drzwi. Oczywiście wcześniej trzeba zadbać o to, żeby jedno i drugie było porządnie najedzone, ze zmienionymi pieluchami i nakremowanymi buziami - ooooo, ta ostatnia czynnność to nie lada wyzwanie. Zarówno jedno jak i drugie nienawidzi ani wycierania buzi po jedzeniu, ani tym bardziej jej kremowania. Niby takie to jeszcze małe, ale uniki przed Ann-owymi paluchami z nałożonym zimowym kremem, opanowały do perfekcji. Masakra. Jeszcze siku, jeszcze kupa. Ufff, dobra, nie da się zliczyć ile tak naprawdę zajmuje to czasu. Wszystko zrobione. Można wychodzić.

13 lutego 2014

Problem z synchronizacją

Z trudem, ale jednak! Udało się. Wreszcie, po długich namowach starszy syn udał się na popołudniową drzemkę. Od kilku dni jest chory, gorączkuje, więc też bardziej marudny. Już 3 razy kazał położyć się spać i za każdym razem, gdy już rozebrany leżał w swoim łóżeczku... z uśmiechem od ucha do ucha, oznajmiał, że on jednak nie idzie spać. Kiedy w końcu zdecydował się na drzemkę, Ann pobiegła do swej drugiej pociechy. Szybka zmiana pieluchy, przygotowanie kaszki karmienie. Ufff.