15 maja 2013

Ukochany MAJ

Po tak długiej zimie każdy promień słońca i każdy powiew ciepłego wiatru jest jak pieszczota. Ann mrużąc oczy, łapczywie stara się łapać na spragnioną twarzą zarówno jedno i drugie.

Siedzenie na tarasie przy solidnym dębowym stole, popijanie kawy i patrzenie w dal, gdzie widać jak łąki, polany i wiejskie zabudowania zlewają się na linii horyzontu z błękitnym niebem. W tle słychać pobrzękującą kosiarkę i szumiące liście na drzewach kiwające się przez średniej siły wietrzyk a w powietrzu unosi się słodki zapach kwiatów pojawiających się w ogrodach. To wszystko, o czym z tęsknotą i ogromnym sentymentem myślała przez całą zimę. A teraz to się dzieje. Ann jest zadowolona. Wspomniane okoliczności mają na jej rozchwiane hormonami samopoczucie kojący wpływ. Uspokajają ją. Pozwalają patrzeć w przyszłość z optymizmem i uśmiechem.

Bo cokolwiek się dzieje, to po chłodnych, szarych i smutnych dniach,  nadchodzą te wyczekiwane, kolorowe, pełne ciepła, pachnące błogością.


13 maja 2013

Coraz bliżej końca

"Przecież i tak sobie nie poradzisz z dwójką maluchów" - usłyszała Ann gdy pokazywała teściowej używany wózek dla dwójki dzieciaków, który niedawno kupili z mężem. Ann poczuła ukłucie. Co to miało znaczyć?! Kto jak kto, ale akurat jej teściowa zawsze była powściągliwa w wydawaniu takich osądów.

Gdy Ann dowiedziała się, że jest tak szybko w drugiej ciąży, stała się kłębkiem nerwów. Ciągłe rozmyślanie o tym jak to będzie, jak ma podołać opiece nad dwójką maleńkich dzieci, skoro z jednym czasem sobie nie radzi. Nasuwało jej się mnóstwo wątpliwości, z których zradzało się wiele rozpaczliwych myśli. Jednak z czasem Ann zaczęła układać sobie wszystko w głowie i planować. Zaczęła wierzyć, że sobie poradzi, a raczej doszła do wniosku, że nie ona pierwsza ani nie ostatnia. A wielkim plusem jest to, że ma wspaniałego męża, który ją wspiera i z nim wszystko na pewno się uda.

Tymczasem im bliżej momentu, w którym na świat przyjdzie nowy członek ich rodziny, tym otoczenie sieje coraz więcej wątpliwości. Ann ciągle tylko słyszy, że po tych schodach to nie ma szans wejść z dwójką dzieci, że będzie jej niewyobrażalnie ciężko, że po prostu sobie z tym wszystkim nie poradzi. Ann się wścieka. Nic tak nie wzbudza jej złości, jak właśnie takie uwagi. Czasem w odpowiedzi wybucha, wypluwając z siebie krzykliwe pytania, że co ma zrobić? Przecież czasu nie cofnie. A czasem zamyka się w sobie i przeżywa, tak jak dzisiaj właśnie.

W chwili obecnej Ann niczego tak nie łaknie jak wsparcia, które zbuduje jej pewność siebie co do najbliższej przyszłości. Gdyby tylko ktoś zechciał mówić do niej, że jest silna, że na pewno podoła wszelkim trudnościom i przeciwnościom, spijała by te słowa najłapczywiej jak się tylko da.

PS. Jak mają się poprawić jej relacje z teściami? Jak ma być lepiej, skoro po większości istotnych rozmów pozostaje tylko niesmak...

12 maja 2013

Partnerstwo


Jest głęboko w sercu Ann. Jest przy niej. Wspiera ją i pomaga.
Bardzo się stara.
Dba i troszczy się o nią i małego.
 Daje im poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. 
Jest dla niej nie tylko mężem i ojcem ich synka, ale przede wszystkim najlepszym przyjacielem - partnerem. 
Potrafi ją rozśmieszyć, wzruszyć, ale też - jak nikt inny - zdenerwować i rozwścieczyć.
Doprowadza do skrajnych emocji. Ale w końcu na tym to polega.
Ann mu ufa, wierzy w niego i dziękuje za to, że jest.
 Docenia i bardzo, bardzo mocno kocha.