6 sierpnia 2014

Trochę o niej, czyli jak niewiele jej do szczęścia potrzeba


Ostatnio Ann zaczyna znowu odnajdywać siebie. Codziennie stara się zrobić choć jedną rzecz dla siebie. Taką, którą lubi. Sprawić sobie przyjemność, nawet malutką. Nie chodzi tutaj o jakieś wielkie przedsięwzięcia typu weekendowy wyjazd z przyjaciółkami nad morze (o którym i tak ciągle myśli, planuje go i wie, że gdy przyjdzie odpowiedni czas, to nic nie stanie im na przeszkodzie!), czy też spędzenie całego dnia w salonie urody - oj przydało by się! Ale o tym nie tutaj. Mowa jest tu o małych rzeczach, które można pogodzić ze swoimi codziennymi obowiązkami, da się je wmieszać między wykonywane czynności. I które dają wiele przyjemności i pozwalają częściej się uśmiechać. Pomagają w zachowaniu spokoju i cieszeniu się każdym dniem. 



Książki
Znowu pochłaniały ją bez reszty. Uwielbia czytając pobudzać swoją wyobraźnie. Analizować co już się wydarzyło i domyślać się co jeszcze może się wydarzyć, poznawać nowe historie. Dzięki czytanym historiom przypominać sobie o tym, co jest ważne, co się w życiu liczy. Czasem przeczytanie jednej książki, potrafi zmienić jej tok myślenia, jej podejście do życia. Zawsze można wyciągnąć coś dla siebie, znaleźć odpowiednik swojej historii, nauczyć się czegoś na błędach popełnianych przez fikcyjnych bohaterów. Chociaż nie lubi o nich myśleć jakby nie istnieli. Dla niej każda przeczytana książka jest prawdziwa, tak samo jak prawdziwe są w niej wszystkie postacie. Niby tak niewiele, a ileż potrafi zmienić! I zawsze jest tak samo - mimo, że już środek nocy, to chęć doczytania, chociaż do końca rozdziału... albo do kolejnego - za każdym razem jest silniejsza. Jeszcze chociaż troszeczkę, kilka zdań. Skutkuje to niestety niewyspaniem kolejnego dnia, ale wiadomo, jeśli książka jest wciągająca, to ciężko się przystopować, dopóki nie doczyta się do ostatniej kropki.

Gotowanie

Jej pasja już od wielu lat. Ponownie w niej odżyła. Między zabawami z dziećmi, znowu zerka ukradkiem na przepisy, zapisuje sobie, te które chce w najbliższej przyszłości wykorzystać. Wertuje swój magiczny zeszycik, do którego wpisuje lub wkleja różne receptury. Powiększa swój folder w komputerze ze zdjęciami  i przepisami, szpera w książkach kucharskich. I już w jej głowie samo się wszystko układa - co ugotuje, który przepis będzie jej bazą do wykonania potrawy, co doda od siebie, pokombinuje, pomiesza. Myślenie o tym jakie ciasto, które owoce będą najlepszym dodatkiem - to wszystko sprawia jej przyjemność. I mimo, że wykonanie zazwyczaj pochłania mnóstwo czasu i nierzadko tyle samo energii, bo zazwyczaj rozpoczyna się wieczorem a kończy w nocy - to zawsze warto. Duma z tego, że wyszło jej tak, jak sobie to wymyśliła, jest bezcenna. Podobnie jak patrzenie na członków rodziny, którzy z uśmiechem pochłaniają każdy kęs i proszą o dokładkę. Oczywiście zdarza się, że czasem coś jej nie wyjdzie, aż tak zdolna to nie jest, żeby zawsze wszystko było idealne. Ale teraz już się nie zraża, tylko próbuje po raz kolejny i kolejny, zastanawiając się co zrobiła źle, że beza opadła, a mięso nie ma takiego smaku, jakiego oczekiwała. Dotąd aż się uda! I zazwyczaj się w końcu udaje.



Muzyka
To coś, co potrafi zdziałać cuda z jej nastrojem. Poprawia humor, pomaga pozytywnie się nastroić. Kocha chodzić na koncerty, szaleć, skakać i zdzierać gardło, wykrzykując teksty piosenek. W domu, w samochodzie -  coś zawsze musi grać. Bez tego ani rusz! Każda piosenka ma swoją historię. Gdy słyszy pierwsze takty od razu sobie przypomina, że gdy jej kiedyś słuchała to była zakochana, inna kojarzy jej się w licealnymi wakacjami, z wyjazdami. To niesamowite, że na 3 minuty można przenieść się kilka lat wstecz i przypomnieć sobie kim wtedy była, poczuć to co miała wtedy w sobie. Uwielbia też tańczyć, to najlepszy sposób na relaks i pozbycie się negatywnych emocji. Mimo, ze rzadko ma teraz okazje,  na takie taneczne wyjścia, to próbuje, stara się, wyszukuje możliwości, żeby tylko wyciągnąć swojego męża i móc poszaleć. I mimo, że mężowi słoń na ucho nadepnął a dodatkowo ma drewniane nogi, to jej to w niczym nie przeszkadza. Nauczyli już się siebie nawzajem, zresztą zdarza się i tak, że ona tańczy sama. Tak też lubi. A on siedzi przy barze nad kuflem piwa i pożera ją wzrokiem. Tak - oboje to lubią. Zresztą babskie wyjścia bez męża na imprezy też mają swój niepowtarzalny klimat - kto w takich uczestniczy ten wie!

2 komentarze:

  1. Podobnie jak I Ty wyciszenie znajduje w ksiazkach I kuzyce. Gotowanie wychodzi mi calkiem niezle, ale pieczenie to tragedia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też kiedyś pieczenie to była tragedia, ale jakoś pierwsza ciąża wszystko zmieniła :)

      Usuń