26 czerwca 2013

Już z nimi jest!

Ann bardzo powoli przekręca się z boku na bok. Musiała wykonywać delikatne ruchy, bo była cała obolała. Trudy minionej nocy dawały jej się we znaki. Ale była szczęśliwa. Urodziła śliczną i co najważniejsze zdrową córeczkę, więc jej dolegliwości bólowe nie były już istotne.


23 czerwca 2013

Dla TATUSIA

TATO!!! Dziękujemy Ci za Twoje zaangażowanie i bezwarunkową miłość. Za wszystkie wygłupy, łaskotki i inne zabawy. Kochamy Cię najmocniej na świecie i cieszymy się, że jesteś z nami całym sobą.

Bączek & Mama


22 czerwca 2013

Małe przyjemności

Dwa małe sukcesiki - a jak cieszą. Ann uśmiechała się pod nosem obserwując swoje wyroby.

Wczoraj zupełnie spontanicznie zrobiła chałwę, a nawet jej dwa rodzaje. Pierwsza była waniliowa a druga kakaowo migdałowa. Bardzo smaczne i nieskomplikowane w przygotowaniu. Ann jako koneserka chałwy nieco się obawiała zawodu, jednak jest bardzo zadowolona z efektu końcowego. Szczególnie, że taka domowa jest bez dwóch zdań dużo zdrowsza od takiej ze sklepu. Zawartość węglowodanów też pewnie mniejsza, co bardzo się liczy przy jej przypadłości.

Drugi smakołyk przyrządziła dzisiaj. Proste w przygotowaniu ciasto ucierane z truskawkami i kruszonką. Z jedzeniem tego rarytasu już nieco gorzej gdyż jej glikemia może zaszaleć po spożyciu takiego wyrobu. No ale jako wykonawca maleńki kawałeczek musiała spróbować, co by reszta rodziny się nie potruła - rzecz jasna. I ku swojemu zadowoleniu i tym razem się nie zawiodła! Ciasto podczas pieczenia smakowicie pachniało, a po wyciągnięciu z pieca wyglądało bardzo efektownie. Przy tym połączeniu, to że dobrze smakuje to już tylko formalność :)


20 czerwca 2013

TO już tuż, tuż

Może, to będzie dzisiaj... a może jutro? Może za tydzień? Ann czuła to już w kościach... Zresztą co miała nie czuć - w końcu do terminu zostały już tylko 4 dni.

Kotłowała się w niej mieszanka najrozmaitszych emocji. Czasem czuła się silna i gotowa stoczyć tę trudną i wyczerpującą walkę a innym razem miała wrażenie, że jest bardzo słaba i nie da rady. Czuła na przemian zniecierpliwienie, lęk, podekscytowanie. Kiedy, no kiedy będą już TO mieli szczęśliwie za sobą?!

Ann bardzo dokładnie obserwowała swój organizm, żeby jak najwcześniej zorientować się, że coś jest na rzeczy. Jednak jak dotychczas - każde zakłucie brzucha czy uczucie "czegoś mokrego" między jej nogami - to jedynie fałszywe alarmy. Albo co gorsza jej własne wymysły. Męczy ją już to oczekiwanie i niepewność. Ile to jeszcze potrwa?

19 czerwca 2013

Niech ten dzień się już skończy

Niania elektroniczna - w magiczny, nikomu nieznany sposób po prostu przestała działać. Nagle, bez ostrzeżenia, bez urazu, bez niczego. Ann się denerwuje, że nie usłyszy syna z drugiego pokoju, zresztą muszą mu zostawić otwarte drzwi, co oznacza, że inni domownicy mogą go obudzić...

Żłobek - szkoda gadać. Przez jakieś pechowe zasugerowanie się nieaktualnym harmonogramem, trochę gapiostwo a trochę ... nie wiadomo właściwie co, Ann i jej mąż przegapili szansę na żłobek. Szansę, która zdarza się tylko raz w roku. Szansę na której jej bardzo zależało. Możliwość integracji z innymi dziećmi najtańszym kosztem. Na wyniki czekali pół roku, a teraz po prostu przegapili kilkudniową procedurę. 
Zatem następna możliwość posłania dziecka do żłobka to dopiero wrzesień 2014. Słodziutko ...

Do tego komary, chrabąszcze i straszny upał przez które Ann chodzi cała mokra, lepka i w ogóle. 

17 czerwca 2013

13 czerwca - nieoczekiwany ciąg zdarzeń część II

opowieści szpitalne - część II

Zanim mąż zdążył wszystko logistycznie ogarnąć z zapewnieniem opieki ich synkowi, leżała sama na porodówce niecałą godzinę. Nigdy nie przypuszczała, że może się tam znaleźć sama. Czuła się przez to taka malutka i słabiutka. Była wystraszona i było jej źle. Do tego pani położna, która się nią zajęła, do najmilszych nie należała - co spotęgowało jej złe samopoczucie.

16 czerwca 2013

13 czerwca - nieoczekiwany ciąg zdarzeń część I

opowieści szpitalne - część I

Została wzięta z zaskoczenia, co zwiększyło tylko poziom jej stresu. Wychodząc z rana z domu na rutynowe badanie, pomachała synkowi i dała buziaka mężowi, który z nim został. Jadąc samochodem do szpitala kombinowała jak najszybciej załatwić to badanie, żeby szybko wrócić. Chciała, żeby mąż nie tracił za dużo dnia i jak najszybciej wyjechał do pracy.

Udało się - dzięki temu, że przyjechała wcześnie rano, była pierwsza w kolejce. Położyła się na specjalnej leżance a pani położna przy pomocy specjalnych pasów i pelotek podłączyła do jej brzucha specjalną aparaturę monitorującą tętno dziecka i czynność skurczową macicy. Leżała podpięta pod aparaturę czytając książkę - za każdym razem tak właśnie robiła. Po jakimś czasie przyszła pani położna spojrzała na kartki z wykresami, które wypluwał owy aparat i... wybiegła z pomieszczenia. Za chwilę znowu wróciła ale już z telefonem w ręku, a za kilka sekund wpadła lekarka. No i się zaczęło!

6 czerwca 2013

Wielka sezonowa miłość ...


Przez całą zimę za nimi tęskniła racząc się mrożonymi, które są jedynie namiastką tych świeżych. A teraz są! Prawdziwe, świeżutkie, pachnące latem, słodziutkie, soczyste, mięsiste...
Nigdy jej się nie znudzą, uwielbia je i zawsze poprawiają jej humor!






3 czerwca 2013

Inna, lepsza jakość



Ann wcierała balsam w wilgotną po prysznicu skórę. Miała delikatny odcień jasnego beżu a nie jak do tej pory biały. Przez całą zimę kolor jej skóry wydawał się jej trupio biały a miejscami nawet fioletowy. Jej twarz była strasznie blada a obszerne wory pod oczami mogły sugerować jakąś chorobę toczącą jej organizm. Może to wynik anemii, z która boryka się od początku ciąży, albo efekt niebezpiecznie przedłużającej się i uciążliwej zimy. Teraz wyglądała już inaczej. Buzię miała smukłą, zarumienioną i delikatnie muśniętą słońcem, dzięki czemu nabrała zdrowego kolorytu.

Ciężki od nagromadzonej w nim wody ręcznik wolno osunął się z jej głowy na podłogę odsłaniając jej długie włosy. Były mocne i błyszczące. Ann je ostatnio uwielbiała. Nosiła je rozpuszczone, żeby falowały wokół jej twarzy i na ramionach lub wiązała wysoko na czubku głowy w fikuśny koczek. Były takie przyjemne w dotyku, gładkie i gęste. Teraz gdy Ann patrzyła w lustro to za każdym razem się do siebie uśmiechała. Podobała się sobie. Była zadowolona z tego jak wygląda, co miało pozytywne odzwierciedlenie w jej ogólnym samopoczuciu. Bardziej o siebie dbała. Staranniej dobierała ubrania do założenia i malowała paznokcie. Często podkreślała też urodę subtelnym makijażem, delikatnym muśnięciem błyszczyka czy wytuszowaniem rzęs. Codziennie wsuwała w uszy kolczyki, które mimo iż stanowiły drobny szczegół, idealnie dopełniały całość.

Ann pierwszy raz od dawna czuła się dobrze w swoim ciele. Mimo tego, że jest w 9 miesiącu ciąży i ma wielki brzuch. Jednak nie wygląda on jak ogromna opona opasająca jej talię, tylko jest w okrągłym kształcie wystającej do przodu piłeczki. A poza tym brzuchem, pozostały jej szczupłe nogi, ramiona i niezaokrąglona buzia. Może to charakterystyczne dla końcówki ciąży hormony szczęścia sprawiają, jej włosy i paznokcie są mocniejsze a skóra gładsza i zdrowsza? Albo doprowadzają do tego, że Ann sama siebie tak pozytywnie postrzega? A może świadomość, że niebawem wszystko się zmieni i po urodzeniu dziecka jej organizm będzie przechodził kolejny szok hormonalny, który uwidoczni się w jej wyglądzie? Ann nie zna odpowiedzi, ale wie zostało jej niewiele czasu na czerpanie radości z tego „stanu” więc stara się go maksymalnie wykorzystać.