6 kwietnia 2015

To mogło się wydarzyć naprawdę...

...


Był ciepły wieczór. Powietrze nie było ciężkie, raczej orzeźwiające. W końcu była nad morzem, tutaj zawsze lepiej się oddychało. Siedziała na samym końcu plaży, na drewnianym schodku, tuż przy wejściu. Wyciągnęła telefon z torebki i sprawdziła godzinę. Była sporo przed czasem. To dobrze. Zadzwoniła do domu, żeby zapytać o dzieci. Usłyszała, że wszystko w porządku, żeby niczym się nie martwiła, tylko odpoczywała. Dzieci się świetnie bawią, ładnie zjadły i niedługo będą się szykować do kąpieli. Jeszcze raz spojrzała na godzinę i wrzuciła komórkę do torebki. Przesypując dłońmi piasek, na którym siedziała, spojrzała na zachodzące słońce, na cudowne kolorowe niebo. Miejscami różowe, gdzieniegdzie jeszcze błękitne, a w innych miejscach szaro niebieskie. Krzyk mew zagłuszał miarowy szum morza, które było wyjątkowo spokojne. Nie mogła się napatrzeć na ten wspaniały widok, nasycić wyjątkowymi odgłosami, jedynymi w swoim rodzaju. I ten zapach piasku i wody. Uwielbiała to. Mogłaby tak siedzieć godzinami. 

11 lutego 2015

Z deszczu, pod rynnę... czyli kaszel nigdy nie wróży nic dobrego


Od kąd Ann wróciła do pracy, to dni mijają w takim tempie, że sama nie może się nadziwić. Ledwo przychodzi do pracy, zrobi kilka rzeczy a tu już się okazuje, że jest 16 i trzeba gnać do żłobka po dzieciory. Później zakupy, szybki i bardzo późny obiad, pół godzinki zabawy i już trzeba kąpać dzieciaki i szykować je do spania. Wieczorne rytuały typu bajeczki, książeczki, głaskanie po główce ostatnio wydłużają się do tego stopnia, że później nie starcza już czasu na nic. Wcześniej wieczory z mężem mieli dla siebie, teraz już coraz rzadziej im się zdarza taki luksus. Sprawy do załatwienia i obgadania tylko się namnażają w magiczny sposób, za to czas ucieka nie wiadomo kiedy...

18 grudnia 2014

Gdy matka wraca do pracy

Obaw było mnóstwo. Im bliżej do dnia powrotu, tym trudniej było wszystko ogarnąć, zrozumieć, poukładać. Doszło już do tego, że Ann dla zachowania jako takiej kondycji psychicznej przestała w ogóle o tym myśleć. Będzie jak będzie! Na niektóre rzeczy nie ma przecież wpływu, a do tych na które ma postanowiła się jak najlepiej przygotować. I jakoś to poszło.

30 października 2014

Tymczasem przed powrotem do pracy

Rozmowy służbowe, których się obawiała przebiegły pomyślnie. Dzieci o dziwo zdrowe, dzielnie chodziły do żłobka, chociaż częściej trafiały się jednak dni, że były średnio-dzielne, albo nawet wcale-nie-dzielne... Ale co tam! Ważne, że regularnie chodziły do placówki, oswajały się z nowym otoczeniem, powoli przyzwyczajały i obdarzały zaufaniem żłobkowe panie-ciocie. Wszystko układało się całkiem nieźle, przed wielkim dniem - powrotem Ann do pracy!!!

23 października 2014

Świstek papieru, ma zadecydować o wszystkim


źródło

Ann ma Przyjaciółkę a ta Przyjaciółka ma synka - Franka. Uroczego małego mężczyznę, który za tydzień skończy 4 miesiące. Mimo, że nie należy do tych spokojnych niemowlaków, które tylko śpią, jedzą i ewentualnie grzecznie sobie leżą w łóżeczku, na macie czy w wózeczku, to wypełnił życie swoich rodziców ogromną radością. Jednak wraz z małym człowieczkiem, w ich codzienności pojawił się częsty, silny i trudny do opanowania płacz oraz ogromne trudności przy karmieniu piersią okraszone nieustannym wrzaskiem i płaczem, nie tylko Franka. Mały ma też wrodzoną wadę stópek, która wymagała wielu wizyt u specjalistów i założenia mu specjalnych ortez, które nieco utrudniają codzienną pielęgnację. Jednak mimo wszystkich trudności, to właśnie te dobre momenty mają przeważające znaczenie i skutecznie wymiatają wszystko co złe. Mimo, że rodzice są często zmęczeni, niewsypani, nie raz wręcz wyczerpani - kochają swojego syna ponad życie! Wiadomo, jak to zazwyczaj rodzice. Jest ich długo wyczekiwanym skarbem, dowodem na to, że marzenia się spełniają! Jednak to marzenie w pewnym momencie zostało zmącone...

10 października 2014

Próba automotywacji

Powrót do pracy zbliża się nieuchronnie wielkimi krokami. A wraz z nim mnóstwo obaw i wątpliwości. Czy po tak długiej przerwie poradzi sobie z nowymi obowiązkami, czy jest na tyle silna, żeby wchodząc w sam środek konfliktu, obronić siebie, być ponad to (przez kilka osób atmosfera pracy zrobiła się delikatnie mówiąc... nieprzyjemna)? Czy uda jej się wysypiać zaledwie po 5 godzinach snu na dobę, funkcjonować na maksymalnie zwiększonych obrotach, połączyć pracę z zarządzaniem rodziną? Czy będzie miała siłę poświęcać każdą wolną chwilę dzieciom, nie myśląc o zmęczeniu pracą, a w pracy maksymalnie się skupić nie myśląc o brzdącach pozostawionych w żłobku? Czy znajdzie też w tym całym młynie chwilę dla siebie, dla męża, czas na wyjście ze znajomymi, ploteczki z przyjaciółką? I teraz pytanie za 100 punktów: czy od dnia jej powrotu do pracy, jej dzieci zupełnie nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przestaną co chwila chorować, tak by nie musiała być na wiecznym zwolnieniu? By mogła w spokoju wdrażać się w nowe obowiązki i rzetelnie je wypełniać, nie stresując się wizją kolejnego zwolnienia i następnej choroby swych latorośli? Czy dzieciaki przestaną w owym żłobku płakać za rodzicami i zaczną czerpać przyjemność ze spędzonego tam czasu, dobrze się bawiąc? No właśnie... Tych pytań pojawia się tak wiele, że przestają mieścić się w jej głowie, umysł przestał je ogarniać, już nawet nie przetwarza tego na stan przygnębienia. Już nie.

19 września 2014

Ratunku...


4 tygodnie wcześniej...

Późny wieczór. Ann siedziała z mężem nad Wisłą z piwem w ręku, podziwiając nocny klimat swojego miasta. Odbijające się od wody miejskie światła dawały piękny efekt. Relaksowali się rozmową i fantastycznymi widokami. Zadzwonił telefon. To ich przyjaciele, zapytali gdzie są i powiedzieli, że mają ważną sprawę do obgadania, koniecznie muszą się spotkać. Biorą taksówkę i zaraz będą u nich nad Wisłą. Przyjechali w ciągu 25 minut. Po krótkiej rozmowie, przyjaciele wstali z tajemniczymi uśmieszkami. On miał raczej głupawy wyraz twarzy, ona bardziej niepewny.