30 października 2014

Tymczasem przed powrotem do pracy

Rozmowy służbowe, których się obawiała przebiegły pomyślnie. Dzieci o dziwo zdrowe, dzielnie chodziły do żłobka, chociaż częściej trafiały się jednak dni, że były średnio-dzielne, albo nawet wcale-nie-dzielne... Ale co tam! Ważne, że regularnie chodziły do placówki, oswajały się z nowym otoczeniem, powoli przyzwyczajały i obdarzały zaufaniem żłobkowe panie-ciocie. Wszystko układało się całkiem nieźle, przed wielkim dniem - powrotem Ann do pracy!!!

Ann zdawała sobie sprawę ze swojej dziwacznej natury. Z tego, że zawsze wszystkim za bardzo się przejmuje, za mocno przeżywa drobiazgi i błahostki, nad którymi inni bezproblemowo przechodzą do porządku dziennego. Czasem jak się czymś stresuje, tak się w to wkręca, że ten stres potrafi zawładnąć jej życiem. Myśl o czymś nieznanym, o czymś czego się boi nie pozwala jej normalnie jeść, ani spać a ciągły podświadomy lęk doprowadza niemal do obłędu. Jednak od jakiegoś czasu Ann nauczyła się to kontrolować. Wie, ze musi się skupiać na tym co jest teraz, a nie martwić co będzie później. Sposobem na nie skupianie się na swoim stresie jest dla niej oddalanie od siebie negatywnych myśli poprzez skupianie się na najbliższych celach: załatwić wizytę u lekarza, wypełnić dokumenty, nawet ugotować wymyślny obiad, upiec skomplikowane ciasto czy umyć okna... może to być cokolwiek co pozwala na poświęcenie własnej uwagi tej jednej konkretnej rzeczy, dzięki czemu uniknie się wkręcania w swój stres. To naprawdę trudne, bo czasem nie wiadomo kiedy, nagle Ann daje się porwać tym nieprzyjemnym pytaniom, na które wydaje jej się, że nie zna odpowiedzi:
-O Boże jak to będzie?! Czy sobie poradzi?! Jak poukłada sobie relacje ze współpracownikami, nawet tymi najmniej przychylnymi jej osobie?
I gdy daje się wciągnąć w ten wir negatywnych emocji, nawet nie wie kiedy wpadła w ogromną panikę! Za chwilę jednak, rozeznawszy się w sytuacji wie, że musi jak najszybciej wyjść z tego stanu. Bierze zatem dwa głębsze oddechy i powoli zaczyna sobie powtarzać:
-Będzie dobrze, na pewno sobie poradzi na swój sposób. Musi być tylko sobą i wszystko pozytywnie się poukłada! Z wielu ciężkich sytuacji udawało jej się przecież wychodzić obronną ręką!

I powoli wszystko wraca do normy, oddech z płytkiego i przyspieszonego zaczyna się normować. Kiedyś wydawało jej się, że nie ma wyjścia z tych jej ataków paniki czy silnego stresu, teraz już wie, że gdy mocno się postara, potrafi to kontrolować.

Ostatni tydzień przed powrotem do pracy miał być jej przyjemnością. Postanowiła każdego dnia robić coś, co będzie jej sprawiać przyjemność, za czym może później tęsknić narzekając na ciągły brak czasu. Zamierzała również pozałatwiać wszystkie zaległe sprawy, żeby później nad nią nie wisiały. I tak podczas pobytu dzieci w żłobku zamierzała po pierwsze odwiedzić swoją przyjaciółkę, która jest aktualnie załamana podejrzeniem u swojego 4 miesięcznego dziecka padaczki niemowlęcej. Oprócz tego codziennie chciała być na basenie, żeby wykorzystać wcześniej zakupiony karnet i zrelaksować swoje ciało, trochę poprawić kondycję. Zamierzała także odwiedzić fryzjera (gdyż jej włosy wręcz błagają o to, żeby wreszcie je podciąć...), dentystę - co wstyd się przyznać celowo odwlekała już ze dwa lata... Chciała także kilka ładnych godzin spędzić na zakupach, miała na celu odświeżenie swojej garderoby, co by nie iść do pracy w dresie, który przez ostatnie 2 lata jest jej ulubionym ubiorem... Dodatkowo jakieś drobiazgi dla dzieci, prezent urodzinowy dla męża. Planowała również zorganizować swoim dzieciom jakieś niecodzienne atrakcje po pobycie w żłobku, żeby przyjemnie spędzili razem czas. Cóż jest tego trochę, ale co tam! Ma być intensywnie! 

Ostatni tydzień miał być mocno aktywny i przede wszystkim przyjemny. Tymczasem już podczas weekendu, który go poprzedzał zauważyła u synka podejrzane plamki, które okazały się być słynną chorobą bostońską, która panuje od miesiąca w żłobku. Jako, że to choroba zakaźna, o wysłaniu Małego do żłobka nie było mowy. Dwa dni później, Ann już była zarażona i kiepsko to znosiła, ból w ustach powodował niemożliwość jedzenia a ogólnie złe samopoczucie przeszkadzało... dosłownie we wszystkim. Wczoraj córka dostała rozwolnienia, w nocy pojawił się napadowy kaszel, więc nie poszła do żłobka a dzisiaj rozwolnienie pojawiło się również u syna... Obecnie cała trójka czeka na wizytę u lekarza, żeby dowiedzieć się co dalej?
Także z planów przyjemnego tygodnia i zrobienia czegoś dla siebie, totalne nici...
Ale dzieci w magiczny sposób wyzdrowieją, tak żeby udało jej się pojawić w poniedziałek w pracy, prawda? No głupio byłoby zacząć od nieobecności...

2 komentarze:

  1. Ja tez panicznie sie boje nieznanych rzeczy, ale nie martw sie... kilka dni , wpadniesz w rytm I bedzie dobrze. Super,ze dzieci dzielnie maszerowaly do zlobka. Do poniedzialku jeszcze kilka dni... wyzdrowiejecie!!! Duzo zdrowka Wam zycze..

    OdpowiedzUsuń