26 stycznia 2013

A w głowie już kipi

Koncentratus brakus
 Sennus maximus
Pamięcius zanikus

W środę będzie już po wszystkim. Ann się denerwuje. Nigdy nie lubiła się uczyć, zawsze miała kłopot z humanistycznym podejściem do nauki. Zamiast brać wiele zagadnień "na logikę" i zapamiętywać jedynie punkty, na podstawie których będzie mogła rozwinąć wypowiedź właśnie dzięki logicznemu myśleniu i życiowej wiedzy, to uczy się na pamięć. Klepie regułki i całe teksty. Gdy zapomni co było po czym, to już masakra. Zawsze gubi się w wirze uczenia. Nie umie podczas tego myśleć, tylko ryje na pamięć nie potrafiąc skupić się na znaczeniu słów, które zakuwa. Masakra. Przez to czuje się jak głupek. Jak niezasługujący na tytuł ćwierć inteligent, który nie poradziłby sobie z odpowiedzią na pytanie wykraczające poza zakres wkuwane materiału. Ba, nawet przerabiany materiał momentami wydaje się bardzo odległy, wręcz obco brzmi. 

Ann chce mieć to już za sobą. Bez względu na wynik, chce odetchnąć z ulgą i skupić się na swojej rodzinie, na swoim mężu, pociesznym synku i córeczce, która mieszka w jej brzuszku. Chce się spotykać ze znajomymi, wrócić do życia towarzyskiego. Chce zacząć myśleć o przyszłości i powoli planować, jak to wszystko zorganizować po porodzie <--- to coś czego nie zrobiła przy pierwszym dziecku i dlatego pierwsze tygodnie jej macierzyństwa nie należały do przyjemnych. Ann wtedy planowała i obmyślała wszystko co się zdarzy do dnia porodu, nawet o samym porodzie często myślała. Ale nigdy nie myślała o tym, jak to będzie, gdy będą już w trójkę. Może kilka razy próbowała, ale poza tym, że będzie tulić maleństwo w ramionach, nie potrafiła sobie za bardzo wyobrazić całej reszty. Właśnie dlatego przeżyła taki szok? Wszystko spadło na nią, można powiedzieć nieoczekiwanie? Dziwnie to brzmi, ale tak właśnie to odbierała. Dlatego wiedząc, że nie będzie łatwo z dwójką maluchów mających zupełnie inne potrzeby, chce zminimalizować wszelkie nieprzyjemne niespodzianki do minimum i wszystko obmyślić. No ale to nie teraz, to dopiero po środzie, po obronie... 




12 stycznia 2013

Drugi brzuch

"Nie możesz dźwigać, nie bierz dziecka na ręce"
"Nie powinnaś wnosić na czwarte piętro zakupów i dziecka"
"Pisz tę pracę. Napisałaś, no to musisz się teraz uczyć"

Ann jest skołowana. Niby tyle osób wokół, przecież nie mieszkają sami. Są rodzice, jest brat z żoną. Są też w razie czego teściowie i szwagier. O przyjaciółkach i znajomych nie ma co wspominać, bo każdy z nich ma swoje życie, swoje sprawy i własne problemy. Zresztą czy ona tak naprawdę ma znajomych, jakichś przyjaciół? Mąż wczoraj podczas ich starcia to podważył i Ann dało to do myślenia. Czy jest ktoś, kto jakby się dowiedział, że Ann potrzebuje pomocy, rzuciłby wszystko, żeby z nią przybyć? Ann ma spore wątpliwości i nawet nie potrafi wskazać kandydatów, którzy mieli by dokonać tego szlachetnego czynu. Kiedyś było inaczej. Kiedyś żyła bliżej z ludźmi. A może to było tylko jej złudzenie? Chyba jedyną osobą, na którą w 100% zawsze może liczyć jest jej mąż, ale czy to nie za mało? Świadomość, że gdy on znika, to kończy się cały jej świat jest nie do zniesienia!

W pierwszej ciąży Ann czuła się wyjątkowo. Każdego dnia czuła tę wyjątkowość całą sobą. Zresztą otoczenie nie pozwalało jej nawet na chwilę o tym zapomnieć. Wszyscy obdarowywali ją ciepłymi uśmiechami, życzliwymi gestami proponując pomoc i odpoczynek w wielu czynnościach. Na każdym kroku okazywali jej, że dbają o nią i o dziecko, które nosi pod sercem. Nie mogła spokojnie wziąć do ręki kilograma cukru, żeby ktoś jej go nie wyrwał i nie powiedział, że przecież nie może dźwigać. A teraz?
Teraz Ann potrafi na tydzień albo i więcej w ogóle zapomnieć o tym, że jest w ciąży. Przypomina jej się to zazwyczaj w sytuacji gdy z nerwów czy złości chciałaby sięgnąć po papierosa... Gdy poprosi kogoś z domowników o pomoc przy przeniesieniu czegoś ciężkiego, albo zwyczajnie powie, że jest zmęczona, czy że spać jej się chce, każdy dziwnie się na nią patrzy. Co więcej sami oczekują od niej pomocy. A Ann jest taka, że nie lubi się o pomoc prosić, ani też jej nie odmawia. Jeśli ktoś jej czegoś nie zaproponuje, to nie będzie się niczego domagać. 
I w ten oto sposób, gdy w przedświątecznych przygotowaniach Ann od rana do wieczora stała w kuchni przy garach, przy okazji zajmując się dzieckiem coś się stało. Mówiła, że boli ją brzuch, ale nikt nie zareagował :"to może idź odpocznij?" Mąż nic nie mówił, ale widać było, że drażni go to, że nie było dnia, żeby Ann nie narzekała, że coś ją boli. Jak nie brzuch, to głowa jak nie głowa, to brzuch i tak w kółko... Każdemu by się znudziło. Ann to czuła, więc mimo nieustępujących dolegliwości przestała cokolwiek mówić. Próbowała zapomnieć o bólu, przemęczeniu i niewyspaniu zajmując się tym czym powinna. W święta zaczęła krwawić. Przez chwilę było przerażenie i strach oraz sugestie, że trzeba jej pomóc, że musi odpocząć. Zaczęło się planowanie kto i w czym ma ją wyręczyć. Ale jak widać pamięć ludzka krótka jest. Nie minęło kilka dnia i wszyscy zapomnieli o tym, że Ann powinna się oszczędzać i na planach pomocowych się skończyło... Ann może tylko z rozmarzeniem wspominać swoją pierwszą ciążę, kiedy to otoczoną troską najbliższych mogła w spokoju regenerować siły, odpoczywać i dostarczać swojemu organizmowi takiej ilości snu jakiej się domagał...

Za kilka dni Ann będzie bronić tytułu magistra. Ciężko jej było napisać pracę, ale udało jej się i może powiedzieć, że w 100% zawdzięcza to tylko i wyłącznie sobie. Nikt jej w tym nie pomógł. Było dużo gadania, ale jak to zwykle bywa na gadaniu i oferowaniu pomocy się skończyło. Teraz Ann jest poddenerwowana zbliżającym się egzaminem i pustką w głowie. Najlepiej uczyć jej się z rana, ale absorbujący synek troszkę jej to utrudnia, a gdy przychodzi wieczór, Ann już nic nie wchodzi do głowy. Więc gdy przychodzi weekend, kiedy Ann mogłaby się pouczyć, to rodzice od rana: zakupy, sprzątanie, a mąż pojechał na swoją kolejną już wystawę gołębi. A ponieważ się wczoraj pokłócili, to nie wraca, nie wiedzieć czemu, bo wcześniej twierdził, że na 10 już będzie. Tak było wcześniej i tak jest dzisiaj. Nikt nie przyjdzie i nie powie: pomogę Ci a Ty się może trochę poucz? Nie. Ann została z tym sama. Rosnąca gula w jej gardle i powstrzymywanie łez powoduje coraz większy ból głowy. Co się stało z jej mamą? Dlaczego od urodzenia małego, nawet ona przestała się z nią liczyć. Ann nie może tego znieść. Nie może sobie z tym poradzić. A widmo nieuchronnie zbliżającego się egzaminu sprawia, że zaczyna wpadać w panikę. Po prostu ją opuścili. 

11 stycznia 2013

Jej drugie ja

Są takie chwile, że Ann nienawidzi siebie. Siebie takiej. Dzisiaj jest właśnie taki moment. Dała się sprowokować. Wpadła w szał. Nie potrafiła zapanować nad swoją ciemną stroną emocji. Nie powinna sobie na to pozwolić. Już tyle czasu pracowała nad sobą, nad tym,  żeby było lepiej. Ale wystarczyło kilka słów i jego uśmiech, który z niej szydzi. Jego słowa, które doskonale dobrane uderzają w najczulsze punkty. Zawsze wtedy czuje się jak kompletne zero. Poniżona, obdarta z godności. Czuje wtedy, że go nienawidzi. Że nie chce go znać. Nieznosi go wtedy każdą komórką swojego ciała i jak by mogła to zrobiła by mu krzywdę. Wpada w szał. Takie schematy powtarzały się odkąd się poznali. Zawsze wygląda to tak samo. Gdy już jest po wszystkim, następuje ten sam atak paniki i poczucie winy, a dalej wyrzuty sumienia i żal, że znowu dała się sprowokować.

Usłyszała wczoraj, że powinna się leczyć. Może i tak jest. Może powinna? Tylko jak? 

Ma w sobie wiele negatywnych emocji. Wie, że jest niesprawiedliwa w stosunku do męża. Tak to już w jej głowie się poukładało, że wszystkie jej żale i całą niechęć, którą żywi do jego rodziców, pokłada czasem w nim. To cholernie niesprawiedliwe, ale nie potrafi tego opanować. Tak samo jak rosnącego uczucia niechęci do jego ojca, które ze spotkania na spotkania robi się coraz mocniejsze. Mimo, że tego nie chce, że powtarza sobie, że tak być nie może, wystarczy jeden jego przytyk, jeden gest i ona wie, że tego nie da się zmienić. Zbyt wiele rzeczy zostało powiedzianych i zrobionych, żeby to naprawić. Poza tym on też by musiał się postarać, a on zapewne w swoim zachowaniu nie widzi nic złego. 

Czasem czuje się jak by traktowali ją jak powietrze. Jakby woleli, żeby jej nie było. Że jest dla nich złem koniecznym. Niechcianym gratisem w pakiecie z synem i ukochanym wnuczkiem... Ostatnio gdy przyjechali zabrać od teściów synka, to tylko były okrzyki podniety: "Zobacz tatuś przyjechał... tak jest już tatuś... no cieszysz się, że tatuś przyjechał?!... No już idzie tatuś zobacz... Idź do tatusia!!" Ann poczuła wtedy gulę w gardle, zastanawiając się, czy mimo, że stoi pół metra od nich to zapomnieli, że to dziecko ma jeszcze matkę? Gdy mąż zwrócił mu uwagę, że Mały ma też MAMĘ, to szybko odparował tym swoim charakterystycznym sposobem mówienia "Eeee tam mama! On przecież chce do taty!!!" 

Często brzmią jej w głowie te słowa, pielęgnując w niej rosnące uczucie nienawiści i nie pozwalając mu zniknąć. I nawet tłumaczenie, że to prosty człowiek ze wsi do niej nie trafia. O nie! Tyle kolców wbił w jej serce, tyle razy przez niego płakała, tyle razy powodował w niej uczucie zażenowania i zmieszania... Z tego już nic dobrego się nie urodzi. Ann czasami myśli sobie ukradkiem co mu odpowie na kolejny przytyk, ale to tylko fantazjowanie... zresztą bardzo przyjemne fantazjowanie! W rzeczywistości unika takiej sytuacji. Wie, że pogorszyło by to tylko ich relacje. No ale właśnie, czy może być jeszcze gorzej? Co jest gorszego od sztucznych uśmieszków i całusków na przywitanie i udawania, że jesteśmy kochającą się rodziną? A to już nie chodzi tylko o relacje jej i teścia. To się rozeszło już dalej. To już się zrobiła poważniejsza sprawa. To już niszczy jej relacje z mężem, który przecież kocha ojca, broni go i nie rozumie jak on głęboko Ann rani za każdym razem gdy wypowiada jeden ze swoich głupawych tekstów. 

A ponad to wszystko Ann znowu czuje się bardzo samotna... Otoczona przez ludzi a jednak samotna...
Czy dziecko, którego serduszko w niej bije wytrzyma te wszystkie emocje? Skoro Ann wyje czasem z rozpaczy i bezsilności, to co czuje ONO?


5 stycznia 2013

Rodzicem być

Ann jest pełna miłości. Miłości do swojego syna. Ma wrażenie, że z dnia na dzień ta miłość rośnie, zmienia się, staje się coraz mocniejsza, dojrzalsza. On śpi w pokoju obok. Ann często czeka na ten moment, żeby mogła zrobić jakieś swoje rzeczy. Teraz ma dużo nauki, ponieważ niebawem będzie bronić tytułu magistra... Jednak gdy mały Bobsonek jest już w pokoju obok i smacznie sobie śpi Ann czuje pustkę... Co jakiś czas spogląda na monitorek nianii elektronicznej posyłając do niego wirtualne buziaczki. Na samą myśl o Nim Ann się uśmiecha, nawet wzrusza. Każdy mały drobiazg zrobiony przez Niego wypełnia ją radością. Ann jest dumna z każdej codziennej czynności: z tego, że zjadł ładnie obiadek, że udało mu się odmachać do babci, czy przybić piątkę wujkowi, albo powiedzieć "tata". Wszystko to sprawia, że życie Ann nabiera innego wymiaru, nowego sensu. Ma znaczenie. I mimo, że często z utęsknieniem myśli o beztroskim życiu sprzed narodzin, kiedy to mogła często spotykać się ze znajomymi, wyjeżdżać na weekendy i robić wiele innych rzeczy na które teraz nie może sobie pozwolić (albo może baaardzo rzadko). Jednak zaraz te myśli odchodzą, gdy tylko mały Bobsonek w swój charakterystyczny sposób zapieje zaczepiając ją lub przyczworakuje do niej i chwytając się jej nóg z ogromnym wysiłkiem, ale też szelmowskim uśmiechem na słoldkiej twarzyczce wstaje na swoje nóżki, gibając się na wszystkie strony. Ann nigdy nie przypuszczała, że ta więź może być aż tak silna, że gdy ma się dziecko, to słowo "kochać" nabiera nowej mocy. 

W jej brzuchu mieszka kolejny nowy Bobasek. Czy będzie siostrzyczką czy braciszkiem dla Bobsonka - pozostaje to jeszcze tajemnicą, ale w ciągu miesiąca powinno się to wyjaśnić. Ann czasem się zastanawia jakie ono będzie, ale nie czuje jeszcze silnej więzi. Ma przez to wyrzuty sumienia, chciałaby kochać dwójkę dzieci jednakowo, ale czy to jest w ogóle możliwe? Czy drugiego Bobasa można kochać tak samo mocno jak pierwszego, czy można być dla obu ukochaną Mamą? Czy w jej sercu wypełnionym już po brzegi miłością znajdzie się jeszcze miejsce dla drugiego Robaczka. Już od pierwszych dni nowego życia jej bliskość, zapach i bicie serca będzie dla Niego całym światem - nie może Go zawieźć.