12 stycznia 2013

Drugi brzuch

"Nie możesz dźwigać, nie bierz dziecka na ręce"
"Nie powinnaś wnosić na czwarte piętro zakupów i dziecka"
"Pisz tę pracę. Napisałaś, no to musisz się teraz uczyć"

Ann jest skołowana. Niby tyle osób wokół, przecież nie mieszkają sami. Są rodzice, jest brat z żoną. Są też w razie czego teściowie i szwagier. O przyjaciółkach i znajomych nie ma co wspominać, bo każdy z nich ma swoje życie, swoje sprawy i własne problemy. Zresztą czy ona tak naprawdę ma znajomych, jakichś przyjaciół? Mąż wczoraj podczas ich starcia to podważył i Ann dało to do myślenia. Czy jest ktoś, kto jakby się dowiedział, że Ann potrzebuje pomocy, rzuciłby wszystko, żeby z nią przybyć? Ann ma spore wątpliwości i nawet nie potrafi wskazać kandydatów, którzy mieli by dokonać tego szlachetnego czynu. Kiedyś było inaczej. Kiedyś żyła bliżej z ludźmi. A może to było tylko jej złudzenie? Chyba jedyną osobą, na którą w 100% zawsze może liczyć jest jej mąż, ale czy to nie za mało? Świadomość, że gdy on znika, to kończy się cały jej świat jest nie do zniesienia!

W pierwszej ciąży Ann czuła się wyjątkowo. Każdego dnia czuła tę wyjątkowość całą sobą. Zresztą otoczenie nie pozwalało jej nawet na chwilę o tym zapomnieć. Wszyscy obdarowywali ją ciepłymi uśmiechami, życzliwymi gestami proponując pomoc i odpoczynek w wielu czynnościach. Na każdym kroku okazywali jej, że dbają o nią i o dziecko, które nosi pod sercem. Nie mogła spokojnie wziąć do ręki kilograma cukru, żeby ktoś jej go nie wyrwał i nie powiedział, że przecież nie może dźwigać. A teraz?
Teraz Ann potrafi na tydzień albo i więcej w ogóle zapomnieć o tym, że jest w ciąży. Przypomina jej się to zazwyczaj w sytuacji gdy z nerwów czy złości chciałaby sięgnąć po papierosa... Gdy poprosi kogoś z domowników o pomoc przy przeniesieniu czegoś ciężkiego, albo zwyczajnie powie, że jest zmęczona, czy że spać jej się chce, każdy dziwnie się na nią patrzy. Co więcej sami oczekują od niej pomocy. A Ann jest taka, że nie lubi się o pomoc prosić, ani też jej nie odmawia. Jeśli ktoś jej czegoś nie zaproponuje, to nie będzie się niczego domagać. 
I w ten oto sposób, gdy w przedświątecznych przygotowaniach Ann od rana do wieczora stała w kuchni przy garach, przy okazji zajmując się dzieckiem coś się stało. Mówiła, że boli ją brzuch, ale nikt nie zareagował :"to może idź odpocznij?" Mąż nic nie mówił, ale widać było, że drażni go to, że nie było dnia, żeby Ann nie narzekała, że coś ją boli. Jak nie brzuch, to głowa jak nie głowa, to brzuch i tak w kółko... Każdemu by się znudziło. Ann to czuła, więc mimo nieustępujących dolegliwości przestała cokolwiek mówić. Próbowała zapomnieć o bólu, przemęczeniu i niewyspaniu zajmując się tym czym powinna. W święta zaczęła krwawić. Przez chwilę było przerażenie i strach oraz sugestie, że trzeba jej pomóc, że musi odpocząć. Zaczęło się planowanie kto i w czym ma ją wyręczyć. Ale jak widać pamięć ludzka krótka jest. Nie minęło kilka dnia i wszyscy zapomnieli o tym, że Ann powinna się oszczędzać i na planach pomocowych się skończyło... Ann może tylko z rozmarzeniem wspominać swoją pierwszą ciążę, kiedy to otoczoną troską najbliższych mogła w spokoju regenerować siły, odpoczywać i dostarczać swojemu organizmowi takiej ilości snu jakiej się domagał...

Za kilka dni Ann będzie bronić tytułu magistra. Ciężko jej było napisać pracę, ale udało jej się i może powiedzieć, że w 100% zawdzięcza to tylko i wyłącznie sobie. Nikt jej w tym nie pomógł. Było dużo gadania, ale jak to zwykle bywa na gadaniu i oferowaniu pomocy się skończyło. Teraz Ann jest poddenerwowana zbliżającym się egzaminem i pustką w głowie. Najlepiej uczyć jej się z rana, ale absorbujący synek troszkę jej to utrudnia, a gdy przychodzi wieczór, Ann już nic nie wchodzi do głowy. Więc gdy przychodzi weekend, kiedy Ann mogłaby się pouczyć, to rodzice od rana: zakupy, sprzątanie, a mąż pojechał na swoją kolejną już wystawę gołębi. A ponieważ się wczoraj pokłócili, to nie wraca, nie wiedzieć czemu, bo wcześniej twierdził, że na 10 już będzie. Tak było wcześniej i tak jest dzisiaj. Nikt nie przyjdzie i nie powie: pomogę Ci a Ty się może trochę poucz? Nie. Ann została z tym sama. Rosnąca gula w jej gardle i powstrzymywanie łez powoduje coraz większy ból głowy. Co się stało z jej mamą? Dlaczego od urodzenia małego, nawet ona przestała się z nią liczyć. Ann nie może tego znieść. Nie może sobie z tym poradzić. A widmo nieuchronnie zbliżającego się egzaminu sprawia, że zaczyna wpadać w panikę. Po prostu ją opuścili. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz