Kto by pomyślał, że ta historia ma swój początek w 2006 roku. Aż Ann się dziwi, że trwa to tyle lat. A mowa tu o miłości od pierwszego wejrzenia, o tak silnej fascynacji, że nie sposób przejść obok niej obojętnie.
Gdy pierwszy raz miała okazję go zobaczyć, od razu wiedziała, że nie będzie to historia na jeden raz. Że potrwa to o wiele dłużej. Ciężko jest opisać emocje z tym związane. Najpierw silne podekscytowanie, na samą myśl o nim. Później kilka godzin trzymających w napięciu, mocno zaskakujących. A później niecierpliwe czekanie do kolejnego spotkania. A gdy już przychodziło, Ann zupełnie się zatracała, zapominała o całym świecie. Była tylko ona i on. Mogła nie jeść, nie spać. Przy nim zupełnie traciła poczucie czasu, nie zdawała sobie sprawy gdzie uciekały kolejne godziny. Zawsze po takich nocnych maratonach, przez następne kilka dni Ann była rozkojarzona. Emocje, których jej dostarczał, towarzyszyły jej później przez cały dzień, przy zwyczajnych czynnościach. Myślała wtedy o jego tajemniczości, zaskakujących motywach, lęku i chwilach grozy, które towarzyszyły ich spotkaniom, ale zamiast przerażać dodawały tylko smaczku, sprawiały że Ann jeszcze bardziej zależało. Tempo czasami było tak silne, że miała wrażenie, że nie nadąża, myśląc "o jaaaa, nie wierzęęęę"