24 stycznia 2014

Matczyne zmartwienie

Gdy Ann urodziła swojego starszego syna, bardzo szybko się zorientowała, że nieco odbiega on od jej wyobrażenia o noworodku. Wszyscy opowiadali, że owszem małe dzieci płaczą, ale zazwyczaj wystarczy wziąć je na rączki, przytulić, nakarmić, przewinąć, polulać, lub zrobić coś pokrewnego i po chwili przestają. No właśnie. Bąbel nie przestawał. Nie ważne było, że ma suchą pieluchę i jest najedzony. Nie stanowiło również dla niego różnicy to, czy leży w łóżeczku, na kocu, w łóżku rodziców, czy jest tulony: przez mamę, tatę czy babcie. Nie, to nie miało żadnego znaczenia. Żadne zabiegi ani wysiłki przerażonych rodziców i równie przerażonych ludzi z najbliższego otoczenia nie przynosiły żadnego efektu. On po prostu płakał, płakał i jeszcze raz płakał. Był brany na ręce: płakał. Był brany do karmienia - na chwilę przerywał, po to, żeby zaraz po skończeniu znowu zacząć płakać. Zazwyczaj płakał tak długo, że w końcu po jakimś czasie (zdarzało się, że trwało to nawet kilka godzin) zasypiał ze zmęczenia. Gdy tylko się budził, od razu oznajmiał ten fakt głośnym wrzaskiem. I tak w kółko.



Ann z zazdrością patrzyła na dziewczyny, których pociechy grzecznie spały, albo wesoło gaworzyły, a one miały w domu czas na wszystko. Ann nie miała czasu na nic. Często nawet wzięcie prysznica graniczyło z cudem, nie mówiąc już o przygotowaniu posiłków. Mimo tego, że dla małego krzykacza nie stanowiło różnicy czy ryczy pozostawiony samemu sobie, czy też w objęciach matki, Ann czuła że musi go tulić. Jednak z tym jego ciągłym płaczem rosła jej frustracja. Była ciągle rozdrażniona, zdenerwowana i przeogromnie zmęczona.

Ciągle musiała wysłuchiwać życzliwych uwag mam, cioć, teściowych i babć.
"Czemu on ciągle płacze? A może coś mu jest? Dziecko nie powinno tyle płakać! Moja sąsiadka ma wnuczka w jego wieku i on prawie nie płacze. Na pewno coś go boli. No przytul go. A może głodny. No co mu jest? Coś na pewno go boli!"
Zwiedzili masę lekarzy, kilka szpitali i nikt nic nie wiedział, jedyna trafna diagnoza brzmiała: ten typ tak ma. Więc Ann chwyciła się tej wersji i stanowczo z przekonaniem odpowiadała: "Małe dzieci czasem po prostu płaczą. To jeszcze maleństwo" Czy oby na pewno?

Jutro Bąbel skończy 21 miesięcy. Ann od kilku tygodni mimochodem myśli o tym.O z pozoru niewiele znaczących epizodach. Bąbel będąc niemowlakiem niewiele się uśmiechał. Ann ma teraz porównanie, patrzy na swoją 7 miesięczną córę i widzi ogromną różnicę. Mały nie śmiał się w ogóle. Czasem zdarzyło się, że się uśmiechnął, ale musiał być mocno rozśmieszany przez kogoś z rodziny. Ona śmieje się większą część dnia. Gdy byli na wakacjach to w przeciwieństwie do innych dzieci, nawet młodszych nie chciał brodzić nóżkami w morzu. Teraz nie chce bawić się śniegiem, zjeżdżać na sankach. Gdy delikatnie ubrudzi mu się rączka podczas jedzenia wścieka się do tego stopnia, że nie będzie kontynuował posiłku, dopóki, ktoś mu nie poda chusteczki. Gdy siku poleci mu po nóżkach wpada w histeryczny płacz. Dodajmy do tego jego ogromne problemy z aklimatyzacją w żłobku - największe z całej grupy. Obsesyjne wołanie taty, gdy go nie ma i płacz za każdym razem gdy sobie o nim przypomni. I wiele, wiele innych czynników, które z pozoru wydają się błahostkami, jednak gdy Ann sobie je pozbierała do kupy, to wszystkie razem zaczynają martwić.

I właśnie o tym od jakiegoś czasu myśli Ann. Nie daje jej to spokoju. Z jednej strony to przecież małe dziecko. Ma trudny charakter może jest bardziej wrażliwy, nieśmiały. Jednak z drugiej Ann jest zaniepokojona. Niby każde dziecko jest inne, ale ON jest trochę bardziej inny... Czy powinna przestać panikować i poczekać, czy już zwrócić się gdzieś o pomoc?

5 komentarzy:

  1. Hej! Bede zagladac do ciebie, bo jedziemy na tym samym wozku. Tez mam dwojke dzieci (tylko dwoch chlopcow) z roznica 13 miesiecy. Jesli chodzi o Synka to zapewnie jest dzieckiem, ktoremu ciezko zaklimatyzowac sie w nowych miejscach. Moj Starszak tez sie wscieka jak sie ubrudzi, nie lubi nowych miejsc, chociaz nie potrzebuje za duzo czasu zeby sie przyzwyczaic. Jesli masz watpliwosci to udalabym sie na pogawedke do dzieciecego psychologa. Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam, rozgość się :)
    No nic tak nie potrafi podnieść na duchu jak myśl, że jest ktoś gdzieś na świecie, kto przechodzi przez to samo :) Choć Ty jesteś już troszkę dalej na tym szlaku, więc będę mogła coś podpatrzeć od Ciebie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram radzic sobie jak najlepiej potrafie, ale moi chlopcy to zywe zlota I bardziej, niz czesto sil mi na nich brak :))) no u Nas jest Starszak ma 30 miesiecy , a Mlody niecale 17 miesiecy . Pozdrawiam I zycze milego dnia.

      Usuń
  3. Ja myślę, że synek jest po prostu mega wrażliwcem... Są takie dzieci, wszystko im przeszkadza, potrzebują na maksa czułości, uwagi... Nie wiem jak można to przekuć na jego korzyść, ale na pewno są jakieś sposoby!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że tak jest :) Ale będę czujną w razie czego.

    OdpowiedzUsuń