11 kwietnia 2014

Mały pożeracz ciasta


Ciasto marchewkowe. Jedno z bardzo niewielu, które mama Ann piecze, gdy raz na kilka miesięcy zdecyduje się przyrządzić coś słodkiego. Mimo, że nie jakieś wyszukane, ale jest po prostu pyszne. Takie delikatne, puszyste. O złocistym kolorze, który idealnie komponuje się z niemal czarną, mięciusieńką, czekoladową polewą. Polewą, która ma swoje bardzo mało cukru, jest nawet nieco gorzkawa, co idealnie współgra ze słodkim ciastem, w którym można natrafić na chrupiące orzechy włoskie lub kleiste rodzynki. Całość wyborna, nie pozwalająca przejść obojętnie. To jedno z tych ciast, które długo nie poleży, bo przy każdym pobycie w kuchni szeroko się uśmiecha i zachęca do podjadania, energicznie machając ze blaszki.

Ostatnio właśnie Ann szukając wymówki, żeby zjeść owe ciasto, weszła do kuchni pokrzątała się chwilkę bez celu i nałożyła sobie duży kawałek. Usiadła na drewnianym schodku przy balkonie i zaczęła pałaszować. Za chwilę znalazł się wspólnik, który swoją małą pupką przysiadł obok niej i błagalnym wzrokiem patrzył na jej talerzyk. Odkroiła kawałeczek widelczykiem i wsadziła do jego małej buzi, którą po chwili rozjaśnił wielki uśmiech. Znaczy się, że zasmakowało. Więc tak sobie siedzieli oboje, ona jadła kęs po kęsie widelczykiem, a maluch coraz śmielej łapał w swoje paluszki kawałeczki ciasta i wcinał z uśmiechem.

Nagle stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Malec podskoczył, zaczął tupać w miejscu i pluć na podłogę, która w mgnieniu oka pokryła się okruszkami ciasta wymieszanego ze śliną małego. Ann zdębiała, nie potrafiąc się ruszyć sparaliżowana zaskakującą sceną, której była świadkiem, podczas gdy jej syn pluł dalej i pokrzykiwał swoje "Be, beee, bee!". Trwało to ze dwie minuty. On pozostający w transie szaleńczego plucia, które co jakiś czas przerywał, po to żeby wywalić na brodę swój jęzor i zdrapywać z niego paluszkami resztki ciasta. Ona, której szok przechodził w coraz większe rozbawienie, bo mimo powagi sytuacji, scena która obserwowała była naprawdę komiczna. 

Uświadomiła sobie, że przecież Bąbel nie lubi czekolady. Już kiedyś spróbował ciasta z czekoladą i otwarcie zakomunikował swoją niechęć głośnym "BEEEEEE". A  teraz pewnie zgarnął z talerzyka Ann akurat kawałek z polewą. Gdy Ann sobie to uświadomiła, zamierzała wstać do niego i jakoś ogarnąć go w tym wariackim pluciu. Ale właśnie tutaj miała miejsce kolejna zaskakująca scena. Synek wybiegł do kuchni i po chwili wrócił ze zmiotką i szufelką. Przykucnął przy zasyfionym przez siebie kawałku podłogi i zaczął sprzątać. To nic, że nie trafiał okruszkami na szufelkę i zrobił tylko większy bałagan rozsiewając wyplute okruchy po jeszcze większej powierzchni. To naprawdę mały szczegół. Liczą się jego chęci, jego poczucie obowiązku. Liczy się to, że jednak coś sobie zakodował w tej małej główce, gdy Ann kilkadziesiąt razy dziennie próbując wyrobić w nim nawyk sprzątania powtarza: "jak się nabałaganiło, to powinno się posprzątać". Zazwyczaj wiąże się to z ogromnym buntem i krzykami, że to mama ma sprzątać. W większości przypadków kończy się histerią i próbą sił - kto pierwszy odpuści: rozszalały dwulatek, któremu znudzi się wycie, krzyczenie i tarzanie się po podłodze, czy zmęczona tym zachowaniem matka, która zazwyczaj stara się być konsekwentna, ale nie zawsze jej wychodzi. A tutaj proszę. Coś z jej mozolnej pracy nad niepokornym brzdącem zostało. Powielanie schematów, powtarzanie do znudzenia codziennie tych samych zwrotów jednak nie idzie w las. Bez namawiana, zwracania uwagi, bez żadnej reakcji z jej strony, w najmniej spodziewanym momencie okazuje się, że można!
Mały sukces, a jak cieszy.

4 komentarze:

  1. Czy ja wiem czy maly sukces? Moi tez robia beee i pluja.A ciasto marchewkowe uwielbiam i caly czas powtarzam Mezowi zeby je w koncu zrobil ( no coz, mam facet lepszy w kuchni niz Ja) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo!!! Mąż, który piecze dobre ciasta to ogromny skarb :)

      Usuń
  2. Gratuluję postępów :) wiesz, że ja nigdy nie jadłam marchewkowego?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz to nadrobić! To naprawdę niebo w gębie :) No i wiesz ja sobie wmawiam, że skoro z marchewki to ... dietetyczne musi być ;)

      Usuń