11 sierpnia 2012

nie czas na łzy


Jest straszliwa ulewa. Deszcz wymieszany z wichurą szaleją za oknem. Taka pogoda doskonale odzwierciedla jej samopoczucie. W jej klatce piersiowej kotłuje się właśnie taka mieszanka. Połączenie żalu ze złością, goryczy z agresją. Ann znowu czuje, że jest za słaba. Że nie podoła temu wszystkiemu co przed nią. Że nie potrafi walczyć. Nie jest zdolna się nawet obronić.


Wydarzenia z dzisiejszego poranka ciągle brzęczą w jej głowie. Atak jadowitej żmii zszokował ją. Zupełnie się go nie spodziewała. Została wzięta z zaskoczenia i zanim zrozumiała, że musi wyjść z roli ofiary i zacząć się bronić, już dawno była pokonana. Leżała niczym półprzytomny bokser na macie, podczas gdy przeciwnik zadawał kolejne ciosy, nie zważając na protesty sędziego. Jednak żmija nie dopuściła się fizycznej przemocy, ona uderzyła głębiej, dużo celniej. Uderzyła w słaby punkt. W jej niepewność.
Ann co jakiś czas zadawała sobie pytanie, które być może wiele matek sobie zadaje: Czy jestem wystarczająco dobra dla mojego dziecka. Czy poświęcam mu wystarczająco dużo uwagi, serca?  Czy daję mu tyle ciepła ile potrzebuje? Czy wkłada wystarczającą ilość pracy w pielęgnację, opiekę i ćwiczenia? Bała się tych pytań, nie lubiła o nich myśleć. Najbardziej przerażała ją myśl, że odpowiedzi mogą odsłonić brutalną prawdę, coś co ktoś już jej kiedyś powiedział. Że nie powinna mieć dzieci…

Dzisiejszy atak żmii sprawił, że zaczęła wątpić w siebie, w swoje wybory. Nie wie czy wszystko robi tak jak trzeba, martwi się czy jej wybory okażą się słuszne. Zaczyna popadać w paranoje. Chciałaby odpocząć. Mieć czas na przemyślenie wszystkiego. Na ułożenie planu działania. Na odszukanie odpowiednich ludzi, którzy mogą im pomóc. Czas jednak płynie nieubłaganie. A ona ma wrażenie, że zamiast iść do przodu i robić postępy, nie tylko się zatrzymali. Jest przerażona, bo zdała sobie sprawę, że mogli się nawet cofnąć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz