26 listopada 2013

Niedające spokoju znaki z przeszłości

Szła przez stary rynek jakiegoś miasta. Nie wiedziała jakiego. Było ciemno a ona była bardzo niespokojna. Wracała z jakiejś uroczystości i szła plącząc się po nieznanych uliczkach. Ciągle skręcała nie tam gdzie trzeba, czuła że oddala się od swojego celu."Muszę sprawdzić jak to będzie, jak go zobaczę, muszę, muszę... chcę się przekonać jak to będzie, muszę" powtarzała w kółko pod nosem.



Chodziła, szukała, błądziła. Czuła się coraz bardziej zagubiona. I nagle, w uliczce, w którą akurat wkroczyła stał. On. Elegancko ubrany patrzył wprost na nią delikatnie przekrzywiając głowę na bok. To spojrzenie... było takie jak dawniej, dokładnie takie jak je pamiętała. Takie jakiemu uległa już przy pierwszej okazji. Spojrzenie, które zawróciło jej w głowie i otworzyło przed nią pewien rozdział jej życia. Takie, które przez kilka chwil należało do niej i tylko do niej i było jej całym światem. Jej panaceum na wszystko co złe i krzywdzące.

Pod lekko uchylonymi uśmiechem ustami kryły się lśniące zęby a oczy były delikatnie przymrużone. Stał tak i nic nie mówił, tylko patrzył... elektryzująco, magnetycznie, pociągająco. A ona. Ona wręcz oszalała pod wpływem tego spojrzenia. Nogi próbowały odmówić jej posłuszeństwa a przyjemne ciepło rozlało się po całym ciele. W gardle jej zaschło a w brzuchu poczuła dobrze jej znane przyjemne łaskotanie. Po kilku chwilach, nieśmiało ruszyła w jego stronę. Nie myśląc o niczym. O tym co było, o tym co jest teraz, po prostu poszła bo poczuła, że chce pójść. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz