9 stycznia 2014

byle podmuch wiatru...

Ann w końcu dopuściła do swojej świadomości, że czasu nie da się cofnąć. Że to co się stało, nie jest tylko złym snem, z którego może się obudzić albo filmem, który w po dwóch godzinach nareszcie się skończy. Codziennie jest tak samo. Wieczorami bardzo długo nie może zasnąć gnębiona przez przykre myśli i przeżycia, których nie da się odgonić, a porankami gdy budzi się zdenerwowana. Jest zła, że mimo iż się obudziła to problem nadal istnieje. Nie zniknął niczym ulotna mara senna. Ciągle jest i już zawsze będzie. Trzeba jakoś sobie z tym poradzić, jakoś to przetrwać.

W obsesyjnej obręczy ciągłych rozmyślań na ten temat Ann postanowiła wyciągnąć z tego wydarzenia pozytywy. A więc wyciąga. Cała sytuacja pokazała jej kto w życiu jest dla niej najważniejszy, jak bardzo kocha K. A co jakiś czas przecież miewała niemałe wątpliwości. Uświadomiła sobie jak silna więź między nimi jest, jak mocno są połączeni. Udowodniła, że potrafi go obronić niczym wilczyca, murem zanim stanąć, nawet jeżeli skutkuje to zerwaniem innych, bardzo ważnych dla niej relacji. Jednak sprawa jest prosta. To ON jest dla niej najważniejszy, co by się nie działo. Teraz jest pewna, że tworzona przez nich rodzina jest czymś niezwykłym. Jest siłą, która latami budowana stoi na bardzo mocnych fundamentach, których nie tylko byle podmuch wiatru, ale nawet silna wichura nie jest w stanie zniszczyć. Są dla siebie. Ona dla niego i on dla niej. I to właśnie pozwala mieć nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz