Jest straszliwa ulewa. Deszcz wymieszany z wichurą szaleją
za oknem. Taka pogoda doskonale odzwierciedla jej samopoczucie. W jej klatce
piersiowej kotłuje się właśnie taka mieszanka. Połączenie żalu ze złością,
goryczy z agresją. Ann znowu czuje, że jest za słaba. Że nie podoła temu
wszystkiemu co przed nią. Że nie potrafi walczyć. Nie jest zdolna się nawet
obronić.
Wydarzenia z dzisiejszego poranka ciągle brzęczą w jej
głowie. Atak jadowitej żmii zszokował ją. Zupełnie się go nie spodziewała.
Została wzięta z zaskoczenia i zanim zrozumiała, że musi wyjść z roli ofiary i
zacząć się bronić, już dawno była pokonana. Leżała niczym półprzytomny bokser
na macie, podczas gdy przeciwnik zadawał kolejne ciosy, nie zważając na
protesty sędziego. Jednak żmija nie dopuściła się fizycznej przemocy, ona
uderzyła głębiej, dużo celniej. Uderzyła w słaby punkt. W jej niepewność.
Ann co jakiś czas zadawała sobie pytanie, które być może
wiele matek sobie zadaje: Czy jestem wystarczająco dobra dla mojego dziecka.
Czy poświęcam mu wystarczająco dużo uwagi, serca? Czy daję mu tyle ciepła ile potrzebuje? Czy
wkłada wystarczającą ilość pracy w pielęgnację, opiekę i ćwiczenia? Bała się
tych pytań, nie lubiła o nich myśleć. Najbardziej przerażała ją myśl, że
odpowiedzi mogą odsłonić brutalną prawdę, coś co ktoś już jej kiedyś
powiedział. Że nie powinna mieć dzieci…
Dzisiejszy atak żmii sprawił, że zaczęła wątpić w siebie, w
swoje wybory. Nie wie czy wszystko robi tak jak trzeba, martwi się czy jej
wybory okażą się słuszne. Zaczyna popadać w paranoje. Chciałaby odpocząć. Mieć
czas na przemyślenie wszystkiego. Na ułożenie planu działania. Na odszukanie
odpowiednich ludzi, którzy mogą im pomóc. Czas jednak płynie nieubłaganie. A
ona ma wrażenie, że zamiast iść do przodu i robić postępy, nie tylko się
zatrzymali. Jest przerażona, bo zdała sobie sprawę, że mogli się nawet cofnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz